Świt

Świt
Świt rodzi się każdego poranka, niezmiennie od tysięcy lat
A jednak każdy świt jak każdy z nas ludzi niesie z sobą nowe
Zwykle pierwszy z nocy wyłania się dźwięk nieśmiało drgnie
pojedyńczy ćwierk, bojąc się sam spłoszyć całą ciemność,
nie skończy zwykle jeszcze brzmieć gdy mniej odważne głosy
zawtórują mu, kończąc już mroczną ciszę odchodzącej nocy
Z małych ptasich gardeł wykrzyczane zostaną wszystkie tajemnice
Niknie mrok, ustępując powoli miejsca na niebie jaśnieniu dnia
Ta chwila na nowo napełnia się ciszą przez uszanowanie świtu
Ale już za moment świergotem, już odważnym zaleje się ranek
Dołączy kacze kwaczenie i zaspany kogut pianiem udaje lidera dnia
i trwają tak w zaangażowanym oznajmianiu zakończenia nocy
do chwili gdy zza horyzontu pojawi się różowy blask króla nieba.
Złota tarcza dostojnie podąża za blaskiem ukazując nam swe oblicze
Wkracza na swój tron nieśpiesznie przegldąjąc swoje królestwo
Jeszcze wiele godzin będzie się wspinać do najwyższego miejsca
Ale już teraz świtanie ujawnia jego siłę, moc i potęgę miłowania
Ptasie opowieści towarzyszą tej drodze z niesłabnącą radością
Trawy i kwiaty pokrywają uśmiechem swoje kolorowe oblicza
Zastygły w oczarowaniu wietrzyk wzbudza subtelnie nowy powiew
Świt urodził nowy dzień jak dziękować że mogłam być świadkiem…