Schowana za ścianą oszronionych sosen, które mi służą za cień
Spoglądam w chmury po błękicie gonione promieniami słońca
Biało, mroźno, przezroczyście i klarownie, rzeźko i jasno wokół
Zastygłe na gałęziach lodowe sople sterczą najeżone i błyszczą
Kłęby dymu wylatują w przestrzeń przy każdym moim oddechu
Patrzę na taflę jeziora zamarzniętą, niebieską, posypaną puchem
Bajkowy krajobraz zimowego poranka zatyka dech w piersiach
Przymykam oczy.Czy potem sen pryśnie nie obchodzi mnie wcale
Zapamiętuję drobiazgowo każdy szczegół widzianego obrazu
Wtapiam się w niego i napawam jego pięknem nie czując chłodu
Wyciągam teraz ręce do słońca o ciepło prosząc i jego trwanie.
Tańczę wzbudzająć ruch śnieżnych wirów tworzących pląs obok
Chłód opuścił moje ciało, porwał je szleńczy taniec i objął śpiew
Śnieżne ślady pokryły cały ogród i zniknęły w dalekim lesie
Wracam zostawiwszy za sobą zadziwione przedstawieniem ptaki.