W wirze…

Krążą słowa i myśli, splatając się z odczuwaniem
Jedno tchnienie oddala lub przybliża kolejny obraz
Wydarza się świat a jednocześnie nic się nie dzieje
Migotliwa zmienność krajobrazu jak w jadącym aucie
Przepływająca myśl łączy się z uśmiechem i łzami
Na błękitnym niebie stale wędrują gdzieś chmury
Dziś miesza się z jutrem a wczoraj nie przestało być
Obraz miniony a zapisany na trwałe, ocalały do teraz
Poza JA już nic nie wystaje, w nim zawiera się całość
Nic już też poza JAŹŃ nie otrzyma z rąk mych znaczenia
Poprzez dłonie przecieka rzeczywistość od krwi gęsta
I nie dziwi nikogo że już nie jest jak kiedyś czerwona
Nie zatrzymasz już kuli ,zawsze tak będzie się toczyć
Nie dośpiewasz też pieśni gdy ją przerwie rytm ostry
W wirze zawieszona nie przydatna a nie wolna przecie
Unoszona na przekór i niezgodna w zasadzie acz słaba
Wydrążona z wartości wysypana na darmo i otwarta na ból
I ten błysk co rozjaśnia i oświetla co na powierzchnię wyłoni
I ten wiatr co tu nic w miejscu zostawić pozwolić nie może
Ukołysze przytuli uspokoić pragnie i przyzwolenia odeń żąda
Szeptu cichy dźwięk z oddechem się ześpiewał i przebrzmiał
Oka jasny błysk koło zatoczył radośnie i łzą nagłą je zaszklił
W jednym małym istnieniu aż tyle co ledwo chwilą z eonów
Nie mniej ważnym niż eon i niczym od niego się nie różniącą
Wszak istoty nie odnajdzie i całej prawdy wnet nie odkryje .