Dzisiaj mży – jakie dziwne słowo.. i dziwna pogoda. Jakby piasek z wody. Rozsypane, stłuczone łzy, których ktoś się wstydził pokazać albo mgła, która chciała wyprzejrzyścieć, żeby nie zasłaniać piękna lasu z mojego pejzażu. A może to wiatr bawi się kroplami spędzając je to rozpędzając w szalonym tańcu na polanie.
Dzisiejszy deszcz jest subtelny. Daje życie roślinom nie kreując jednocześnie siebie na głównego aktora w spektaklu dnia, umie dzisiaj być tłem wydarzeń. Jego ledwo widoczna obecność pozwala mi obserwować przyrodę jak pogodnego południa a jednocześnie spełnia pragnienie mojego ogrodu i lasu i pola facelii. Tak potrzebna wilgoć spada dziś z nieba błogosławione dając zaspokojenie dla otoczenia i dla mnie ,która mogę podziwiać soczystą zieleń nie biegnąc z wężem w ręku. Taki sobie deszczyk niby go nie ma a jest. Czy czasem my nie powinniśmy tak żyć? Nie robić czegoś wielkiego, epokowego, widocznego dla innych tylko niepostrzeżenie spełniać pragnienia – wszystkie i wszystkich… cicho.. przezroczyście… spokojnie… cudownie jak moja mżawka za oknem rosi zostawiając nienaruszone piękno pejzażu i zachwyconą mnie za oknem.